34. NO!
     Nie mam siły myśleć, nie mam siły być i nie mam siły istnieć - tyle mam do powiedzenia w nadchodzących chwilach. Leżałam plackiem na naszym łóżku. Mała czarna kulka usadomiła się koło mojego lewego ucha. Sara siedziała na krześle, a na biurku druga mała żółta kulka. 
       Właśnie wybiła godzina trzecia w nocy. Wrogów tak nie ma, tak i raczej nie będzie. Chyba. 
        O dwudziestej pierwszej odetchnęliśmy wszyscy z ulgą. Sonary nic nie pokazywały przez cały dzień. Kiedy każdy trochę rozluźnił mięśnie dały znak życia o drugiej w nocy, rozbudzając wszystkich na równe nogi. Dwa statki pojawił się niedaleko naszej bazy. Niestety żaden nie należał do Suna czy Klary. 
        Próbowaliśmy kilka razy do niech zadzwonić, ale bez skutecznie. Druga strona odpowiadała nam niczym. Czemu akurat w takich momentach nie mogli odebrać? Może ta pieprzona pani Maja im coś zrobiła? Gdybym mogła ją spotkać teraz... Diabły mogłyby szykować dla mnie miejsce w piekle. 
        - Kiritta... - podniosłam delikatnie głowę do góry. Sara rozłożyła się na krześle. - Myślisz, że mogli nas oszukać? 
        - Wątpię w to... Może będą jedynie obserwować teren żeby coś się dowiedzieć i tyle. Wolę myśleć o takiej wersji zdarzeń. - mruknęłam żeby szybko zakończyć rozmowę. Nie miała ochoty na pogaduchy. Sara chyba to zrozumiała, bo odwróciła wzrok w drugą stronę. 
       - Nie wierzę Ci. 
       - Słucham?
       - Nie wierzę Ci, Kiritta. - z wrażenia usiadłam na łóżku. Nie patrzyła na mnie, tylko na biały sufit w pomieszczeniu. Zacisnęła pięści na ramach krzesła jakby chciała zatrzymać buzującą złość w żyłach. - Mówisz to jakby nic złego się nie działo a się dzieje. Jesteśmy na słabej pozycje, wiesz o tym? 
       - Skąd takie wnioski? Wiem co nas czeka jeżeli ktokolwiek zawali sprawę. Po prostu staram się myśleć optymisty-
       - Od samego początku miałam wrażenie, że nie widzisz niczego dobrego. Byłaś przerażona tym, że musisz jechać na drugi kraniec wszechświata. Teraz... czuje od Ciebie kłamstwo na każdym kroku. - łaskawie spojrzała się na mnie tymi niebieskimi tęczówkami. Rozluźniła ucisk aby dłonie złączyć ze sobą. Pochyliła się delikatnie do przodu. - Draga śpi, możesz mi powiedzieć wszystko czego nie chcesz powiedzieć jej. 
       - To jest dość skomplikowane... 
       - To znaczy? 


  Do zobaczenia Kiritta, widzimy się w domu...

       - To nie jest rozmowa na ten moment. Powinniśmy iść spać. Czeka na jut- Eh... - podrapałam się po głowie. - Znaczy dziś rano dużo pracy. 
       - Fakt... Dopóki jest ta wojna, pracy mamy pod dostatek. Cóż skoro nie masz ochoty na rozmowę, rozumiem. - podniosła się leniwie z krzesła. Delikatnie chwyciła śpiącą Anastazję w dłonie. Uśmiechnęła się do niej promienie, by kiwnąć do mnie na pożegnanie. Obróciła się do mnie plecami. Wolną ręką otworzyła drewniane drzwi. - Widzimy się później na śniadaniu. 
        Zamknięte drzwi dały mi znak, że serio zostaliśmy same. Ja i Draga, która już dawno smacznie spała. Co niby miałam jej powiedzieć - Jestem pewna, że umrę niedługo? Świetny pomysł! Lepszego scenariusza życia dać mi nie mogło. Oparłam się na prawej ręce. Nie chce spać, ale też nie chce siedzieć w ciszy jak ostatni pustelnik. Wiedziałam, że budzenie Dragi to będzie słaby pomysł - musi odpocząć ona z naszej dwójki pracuję ciałem. Męczy się częściej oraz mocniej ode mnie. 
       Położyłam się plackiem na plecach. Zamknęłam oczy w nadziei, że jednak uda mi się usnąć na kilka minut, daj Bogini na kilka godzin. Starałam się myśleć o moich ulubionych momentach z życia. Żeby umilić sobie sen. 
        - Pierwsza. - otworzyłam szeroko oczy. Obróciłam gałki 360 stopni. Pusto. Podniosłam łeb. Zamglone szybki w drzwiach ukazywały białe kontury ciała. O BOGINI! PRZYSZŁA PO MNIE! 
       - Draga wstawaj!!! - pisnęłam najciszej jak umiałam, nie spuszczając wzroku z drzwi. Bakugan delikatnie się ruszył. - Wstawaj! 
       - N-ju? - jęknęła lekko zła. Nerwowo podniosłam ją. - Kiritta?
       - Duchy... - rozwinęła się. Popatrzyła się na mnie jak na debila z ADHD. - T-tam... 
        Postać dalej stała przed drzwiami. I wcale nie wyglądało żeby chciała swoje położenie zmienić, a jednak. Zawróciła się w głąb korytarza. Siedzieliśmy w kącie we dwie osłupiałe. Z ręką na sercu, na palcach ruszyłam do drzwi. Nie miałam ani trochę ochoty iść i z nią się spotykać twarzą w twarz, ale uczucie, że może przyjść kiedy będziemy spać, przerażało mnie do granic. Niby opcja zamknięcia drzwi dałaby pozytywny rezultat... Bądźmy szczerzy, ile będą się z nią użerać? 
         - Idzie na dół... - zatrzymałyśmy razem oddech. Schodziła schodami w dół. Zaraz drzwi się zamknęły, pozostawiając zimny chłód na korytarzu. - Idziemy...? 
         - Nju... nju nju nju nju? - nie było innego wyjścia. Dobrze o tym wiedziałyśmy. Pół biegiem ruszyliśmy do schodów. - Nju nju nju, Kiritta? 
         - Jeżeli pytasz czy ją kiedyś widziałam, to tak... zanim statek Lilii się rozbił, pojawiła się w kokpicie. Ale zaraz potem zniknęła. Myślisz, że ma dobre zamiary? - zatrzymałam się przed białymi drzwiami wyjściowymi na dwór. - Draga? 
         Podniosła łebek wyżej. Nie wiem co jej przeszło na myśl, lecz widziałam ten wielki błysk w oku. Nie pewnie chwyciłam za klamkę, a bakugan usiadł na mojej dłoni, chcąc dać mi otuchy. Jakby chciał powiedzieć, że nie jestem sama w tym wszystkim. Poczułam ogromne ciepło na sercu. Otworzyłam drzwi. 
          Z obu stron piaskowo-ziemistej polany rosły dość wysokie drzewa oraz krzaki. Wiatr delikatnie nimi poruszał. Tak samo jak jej szarymi włosami. Stała odwrócona tyłem kilka metrów dalej. Podeszłam dwa kroki do przodu gdy odwróciła się do mnie. Zamroziła nas wzrokiem, którego dalej nie mogłam dostrzec przed długą grzywę. Stanęła przodem, pochylając głowę na lewy bok. 
         - Pierwsza... - podniosłam ręce w górę, dając jej znak, że nie mam złych zamiarów. Draga za to automatycznie warczała pod nosem. 
          - Nie wiem kim jesteś, ale chce wiedzieć, co Ci zrobiłam, że mnie... odwiedzasz drugi raz. - wyprostowała głowę. Uśmiechnęła się szeroko jak jakaś psychopatka. Odsunęłam się o krok w tył. 
          Wstrzymałyśmy oddech.
           Delikatnie odsłoniła oczy. Pustka. Nie miała oczu. Czarne dołki odbijały się w świetle księżyca. 
           - Pierwsza, która nigdy nie umarła. Pierwsza, która siedzi i się modli. Pierwsza, która ostrzega każdego kto się podejmie ryzyka. Stąd nie ma ucieczki. - potrząsnęłam głową. 
           - Nic nie rozumiem! 
           - Znajdziesz napis, a zrobisz. - zasłoniła oczy, jakby wyczuła mój strach przed nimi. - Podasz dłoń kiedy zrozumiesz. Teraz uciekaj przed czarną zjawą... 
           Świst a potem kilka wybuchów. Odwróciłam się za siebie by zrozumieć, że czarna zjawa - to wrogowie, którzy przybyli nas jednak zaatakować. Ludzie zaczęli wybiegać z budynków oszołomieni hałasem oraz atakiem. 
            Kobieta biała jak śnieg tak się pojawiła, tak szybciej zniknęła.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

3.Tam gdzie nie znajdzie nas nikt...

35. END