3.Tam gdzie nie znajdzie nas nikt...

Wokoło skrzyżowania we wsi Rudy było wyjątkowo spokojnie. Zazwyczaj o tej porze kręciło się tu sporo ludzi (jak na taką średnią wioskę) oraz samochodów. Tutaj czas płyną o wiele wolniej. Tutaj dzień miał jakby kilka godzin więcej niż normalnie. Znałyśmy każdy zakątek tego miejsca, dlatego wszystko mogłyśmy pokazać z zamkniętymi oczami, nie myląc się ani razu, ale dla Dragi, siedzącej w górnej kieszeni mojej fioletowej bluzy, wszystkie te miejsca były jednak nowe. Wcale nie zdziwił mnie fakt, że każde pokonane przez nas miejsce po drodze do lasu, tak ją zachwycały. Może nie okazywała tego słownie, lecz na każde moje zawołanie wychylała łebek i w miłej ciszy obserwowała każdy detal po milimetrze. 
Dotarcie na nasz jedyny punkt zaczepienia zajął nam trochę czasu. Co raz któraś sypała jakimś śmiesznym tekstem, dzięki czemu trwało to w radośniejszej atmosferze. Byłam Bogini za to wdzięczna, ponieważ miałam już dość tej gęstej ciąganiny.
Fakt faktem trzeba pamiętać, że byłam tam w sam środek nocy, więc musiałam na sto procent wysilić mózg aby wszystko sobie poprzypominać. Gdzie skręciłam, gdzie zostawiłam rower, jak potem szłam i przede wszystkim - kiedy się zatrzymać aby nie wpaść znowu w dół. Z tym ostatnim nie było problemu, bo było przed dwunastą rano i z daleka było widać spadek.
- Widać jak leciałaś! - zaśmiała się pod nosem Jinx, pokazując ślady powyrywanej trawy. - Dobrze, że nie poleciałaś na sam dół, bo byśmy były dziś na modlitwach za ciebie!
- Bez przesady - schyliła się druga, łącząc dłonie zza plecami. - Nie jest źle. Ostatecznie mogłaby coś złamać, ale upadek musiałby być mocno niefortunny. Dobrze, że leciałaś na dupie a nie głową.
- Na prawdę? - sama wsadziłam nos w głębię. W nocy wyglądało, że to jest kilkanaście metrów głębsze! Dziura nie należała do średnich przecież tak i tak.
Draga wyleciała z mojej kieszeni. Rozglądnęła się po terenie uważnie oraz powoli. Podleciała prostu, wisząc w powietrzu kilkanaście metrów od powierzchni.
Blask oślepł nas na chwilę, a po tej chwili potężna postać pokazała się do nas przodem w swojej wielkiej formie. Z tego punktu sięgaliśmy do jej końca szyi - w miejscu gdzie właśnie ona łączyła się z resztą ciała. 
- O mój-!
- Wiem - przerwałam im. - Ona jest potężna...
Ptaki z powrotem usiadły na gałęziach drzew, lecz większość - tak jak my obecnie - obserwowało każdy jej ruch. Jeżeli stanie oraz patrzenie się na nas było można zaliczyć do jakiegokolwiek ruchu. Draga przechyliła głowę na prawy bok, trzask kości za każdym razem był dla mnie nieznośny oraz przerażający. 
- Nie widzę tutaj nic ciekawego dziewczyny... - Minx podeszła bliżej do okolicznych krzaków i drzew. Spoglądnęła w ciemności. Jako pierwsza z nas otrząsnęła się z tego stanu. Jak prawdziwa dowódczyni rozpoczęła działać. Wyciągnęła telefon z kieszeni. - Nawet jeśli miałoby coś tutaj być to na pewno byśmy już to znalazły.
- Jak dla mnie wszystko wygląda tu normalnie - dodała Jinx, zarzucając włosy do tyłu. Spojrzała się na nas bokiem lekko zmartwiona. - Co teraz?
Właśnie - co teraz? Gdzie mamy iść? Co robić?
Chwyciłam palcami się za podbródek, marszcząc brwi. Lekki wiaterek powiewał naszymi włosami pod swój rytm. Każda z nas doszła do zakrętu, który był bez dalszej drogi. Ukradkiem spojrzałam się na Dragę. Jako jedyna wydawała się spokojna w tej otóż zadumie. W ogóle jej ludność odczuwa jakieś inne emocje niż spokój, radość czy złość? Mogłabym jeszcze rozwinąć pod złość agresję. Wtedy gdy byliśmy w kuchni, wydawała się być w transie. Jednym momencie stała się wściekła i nieobliczalna. Szybko jednak uspokoiła się, wracając do pierwotnego stanu.
Jak dzikie zwierzę.
Co mogło ją tak rozzłościć? Dziewczyny przecież nie zachowały się wobec niej źle. Może jej kultura na coś nie pozwala?
- Draga - zaczęłam szybko. Stworzonko spojrzało się na mnie. - Co wczoraj chciałaś mi pokazać w gwizdach?
Czarno-fioletowa postać zmrużyła oczy. Na bank zastanawiała się nad moimi słowami. Czułam to. 
- Jakie gwiazdy? - Jinx podeszła kilka kroków do mnie bliżej. - Można jaśniej?
- Wczoraj gdy się spotkaliśmy Draga w pewnej chwili pokazała dłonią na gwiazdy - odwróciłam się do wielkiej kobiety. - Myślałam, że chodziło Ci o to, czy ja tam mieszkam. Teraz jednak pomyślałam, że pokazywałaś mi gdzie ty mieszkasz!
Stworzenie zmrużyło oczy, kręcąc twierdząco głową. Prawą dłonią pokazała znowu niebo - teraz jednak w pełnym blasku słońca. 
Na chwilę wszystkie dostaliśmy atak radości. Ja chyba najbardziej, bo czułam się jak zwycięski detektyw! 
- Ale co to nam daje? - zapytała nagle najmłodsza z nas. Zatrzymałyśmy się w bez ruchu. Powoli opuściłyśmy ręce w dół.
- Em... - zamilkłam. - Wiemy, że ona jest z kosmosu. Może jej rodzina czy przyjaciele po nią wrócą? 
- Ale po co by ją tutaj zostawili? 
- Nie wiem - mruknęłam. - Draga? Ty masz rodzinę? 
Ku mojemu zaskoczeniu Draga rozłożyła ręce. Podrapałam się po głowie. Przecież kilka sekund temu pokazała, że tam mieszka. Może jednak nie mają rodziny i żyją samotnie?
- Może poczekamy tutaj do wieczora? I tak nie mamy nic do roboty. Najwyżej się przejechać do sklepu po żarcie i można czatować - zwróciłam wzrok na Minx. Plan nie był wcale głupi. Brzmiał nawet sensownie.
Czemuby nie spróbować?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

35. END