32. Przepraszam...
    - Nju nju nju nju Kiritta! 
    - Nie chcę z tobą rozmawiać zrozum to! - ryknęłam głośniej od niej. Powoli miałam dość tej całej sytuacji, tego miejsca oraz tegoż bakugana, który z dupy mnie znalazła. - Zawsze będzie jakieś ale pomiędzy nami! Ty zostaniesz w swoim domu, ja wrócę do swojego! Nigdy już się nie zobaczymy! Takie wyjście będzie najlepsze!
       Nasza kłótnia jest strasznie chaotyczna. Kiedy tylko zaczęłam mówić o naszej dziwnej przyjaźni Draga dostała jakiegoś pierdolca. Pierwszy raz widziałam ją w takiej furii. Njukała ile para dała. Powali sama wpadałam w coraz większą złość. Czułam jak żyłka na czole pulsuje coraz bardziej przez co na pewno jest już widoczna gołym okiem. 
        Każda z nas przerywała sobie na wzajem. Gdzieś w połowie kolejnej wypowiedzi przerwałam jej dodatkowo grożąc palcem żeby się zamknęła oraz dała mi dokończyć co ja mam na myśli. Ta nagle znieruchomiała jak kamień- patrzyła się na mnie jakbym była jej największym wrogiem. Przechyliła się delikatnie na lewy bok. Tak obserwowała mnie jak psychiczne dziecko. Delikatne ciarki przeszły mi po plecach, wyglądała na prawdę... strasznie? Tak mogę jedynie to nazwać. 
     - Nju... nju... - podleciała bliżej. Kilka kilometrów dalej powtórzyły się błyski piorunów a zaraz za nimi grzmoty. Nawet nie wiem kiedy deszcz zmienił się w mżawkę. Zrobiło się cichutko. Jedyne co słyszałam to bicie swojego serca oraz swój oddech. 
     - Draga... Ja dłużej tak nie wytrzymam. Jeśli teraz to zakończymy to... Może nie będzie nam tak ciężko żyć z tym. 
     - N...ju nju nju n..ju...nj...u - odczułam dziwne wrażenie jakby Draga traciła głos w gardle. Jakby nie potrafiła powiedzieć tego co chciała, nawet njukając w swój sposób. 
       Pojedyncze słone kropelki spadały na ziemie. Kłamie, ja po prostu kłamię w żywe oczy. To tak boli, czemu rzeczywistość aż tak boli?! Resztkami sił wytarłam łzy z policzków. Bakugany płaczą? Albo Draga jest tak wytrzymała, albo nie mają takiej funkcji. Nie wiem, nie znam tej rasy tak dobrze by to stwierdzić. Widziałam, że ukazując emocje wszelkiego rodzaju, ale łzy? 
       - Kir...itt..a 
       - Przepraszam... Przepraszam, że nie potrafię tego inaczej rozwiązać... Że nie jestem taką partnerką jaką byś chciała mieć... Po prostu nie umiem nią być. - stwierdziłam sama sobie. Całemu światu mówię - żadna ze mnie partnerka teraz - i wcześniej. Nie mam pojęcia na czym to polega. Podjęłam się tej funkcji ogólnie. Każdy głupi wie, że być z kimś to znaczy go wspierać, być obok zawsze i wszędzie - ja nie umiem wspierać, nie zawsze jestem na czas. Czy do partnerstwa człowiek - bakugan trzeba coś jeszcze? Tego nie wiem.
      Spojrzałam się na nią z żalem w oczach. Piszczała, piszczała jak malutkie zwierzątko szukające pocieszenia w moich ciepłych rękach. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wtuliła się w lewą rękę, a dokładniej tuliła mój kciuk. Wolną dłonią, palcem wskazującym, pogłaskałam ją delikatnie po główce. Po chwili zaczęła mruczeć jak mały kotek. 
        - Nju... - mozolnie oderwała się od kciuka. Przez pewien okres czasu obserwowała mnie uważnie, czekając na moją reakcję, moją decyzję. 
        a) osoby wokół mnie przebywające nie czują się szczęśliwe, bynajmniej ja tego nie widzę, ale zawsze mogę spróbować stać się lepsza;
       b) władza, pieniądze oraz egoizm dalej jest na topie, choć czuje, że mogłabym coś zmienić w tym kierunku:
       c) słabości, moim skromnym zdaniem, mam więcej, lecz słabości są po to żeby je pokonywać nie?
       d) już wiem jak stare zwalczyć, by potem zająć się nowymi;
       e) moja odpowiedź do Lili jest nie prawdziwa, ale moje uczucia już tak. 
       I teraz nowe F.
       -  Jestem najbardziej chujową partnerką na świecie. Jeżeli będziesz w stanie mi wybaczyć to co Ci powiedziałam oraz dasz mi szanse na refleksje, postaram się być najlepsza... Draga, dla Ciebie, dla nas...  
       Jak bywa w takich wzruszających chwilach, kiedy to miałam wyć jak dziki bóbr, drzwi jebły o ścianę pokoju. Razem przeszłyśmy zawał, o mało co nie rozbijając głów o sufit ze strachu. Odwróciliśmy się wściekłe do sprawcy zdarzenia i jak się szybko okazało to nie był ani Dan z Drago czy Runo, czy ktoś inny - tylko zadyszana Sara z Anastazją na ramieniu. 
      Ten dzień na pewno nie skończy się normalnie. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

3.Tam gdzie nie znajdzie nas nikt...

35. END