31. Cisza Przed Burzą...
     Wieczór przyszedł naprawdę szybko. Najpewniej jest to spowodowane zebraniem się ciemnych chmur nad Nową Vestroią. W powietrzu można było wyczuć lekki zapach wody. Innymi słowy - dzisiejszej nocy będzie lało. Co jakiś czas zaglądam przez okno w moim pokoju aby sprawdzić czy nie widać błyskawic, czy innych oznak możliwej burzy. Kiedy ostatnio widziałam deszcz? 
       Draga, polećmy gdzieś daleko stąd, bardzo Cię o to proszę, zabierz mnie stąd, nawet i nie do domu...
      Selen, druga bitwa z panną Lilią oraz Ariel. Wtedy w mojej wsi rozpętała się mocna burza. W wiadomościach dziękowali za nią - przy jej pomocy łatwo ugasili pożar jaki wyrządził Red ze swoim bakuganem. Zamknęłam oczy, całe zdarzenie przeleciało mi przed oczami. To było straszne. Widzieć jak znane Ci miejsce płonie, a dzicy najeźdźcy atakują to co kochasz - miejsce gdzie się wychowywałaś całe życie. Dobra bez przesady Kiritta, powiedzmy całe dzieciństwo. Nie długo do niego wrócę, dalej tam będę żyć, nie? 
        Moim... moim sensem życia jest... pokonywanie własnych słabości.
       Gówno prawda, jestem aktualnie w czarnej dupie z obietnicami. Każdy kto słyszał moje słowa, może teraz śmiać się do bólu albo mnie ochrzanić, że nic z nimi jeszcze nie poczyniłam.         Ja...no... życie jest krótkie, żeby je marnować wyłącznie tylko dla siebie. Widziałam jak wielu ludzi, najczęściej każdy robi coś dla własnej satysfakcji, własnego zadowolenia. Wszyscy myślą o spełnieniu własnych marzeń, pragnień. Ale kiedy przez chwilę się zastanowiłam... to... mi to nie pasuje. Postanowiłam teraz wyłamać się ze smutnej rzeczywistości. Pragnę żeby osoby wokół mnie czuły się szczęśliwe z powodu, że ja daję im to szczęście, a nie władza, pieniądze lub oni sami sobie. Czuję i widzę iż to już człowieka przestaje cieszyć, trzeba to zmienić... Ale muszę najpierw pokonać swoje słabości, które przeszkadzają mi w tym... Czy taka odpowiedź Ci odpowiada? 
       Złapałam się za łeb. Gdzie ja go miałam gdy go potrzebowałam? Chyba na wakacjach. Skąd przyszły mi do głowy takie niepojęte wypowiedzi? Teraz sama się zastanawiam czy kłamałam ze strachu, czy serio byłam wtedy jeszcze taka naiwna na to, że coś ze sobą zrobię? Moja słabość to przede wszystkim powszechny debilizm obietnic - obiecuje a i tak tego nie zrobię. Druga - za dużo myślę w jednym czasie. Stanowczo za dużo. 
       Patrząc oraz reflektując dalej na moje słowa:
       a) osoby wokół mnie przebywające nie czują się szczęśliwe, bynajmniej ja tego nie widzę; 
       b) władza, pieniądze oraz egoizm dalej jest na topie;
       c) słabości, moim skromnym zdaniem, mam więcej;
       d) starych jeszcze nie obczaiłam;
       e) odpowiedź kłamliwa, ale dała wtedy trochę spokoju dla Lilianny. 
       Oceniam ją 1/10. Jednym słowem, jestem debilem. 
       Zażenowana swoim zachowaniem przykryłam łeb pod kołdrą. Pod nią było jeszcze ciepliej niż w całym pokoju. To jest przyjemne uczucie jak wszędzie otacza Cię ciepło oraz spokoju. 
        Grzmot. 
         Jak małej dziecko zaglądnęłam spod kołdry w stronę okna. Jednak burza z piorunami się pojawi lub na spokojnie nas ominie. Wolałabym żeby nas ominęła, przy burzy człowiek ma zawsze złe myśli, koszmary, dziwne refleksje. Wlazłam głębiej pod pierzynę. Oczy powoli same mi się przymykały. Czas odpocząć, nie wiadomo co czeka nas jutro. 
          Przez małą dziurkę dostało się światło błyskawicy. Cały pokoju się rozjaśnił. Błysnęło dość mocno. 
         Ponownie grzmotnęło, zaraz zejdę tutaj na zawał serca. 
         Chwila ciszy - teraz to nie grzmot, to pukanie. Mam aktualnie przed oczami wszystkie horrory. Fuck my life dosłownie. Robie taktyczne schronienie z kołdry, po czym na palcach powoli z boku zaglądam do okna. Ciemno, prawie nic nie widać... 
         Błysło. W oknie ujrzałam coś czego ostatnim czasie bałam się najbardziej zobaczyć - Dragę. Nie wiem jakim chujem mnie znalazła, lecz jej partnerka - czyli ja - dostała na sto procent zawału. Z wrażenia cofnęłam się o krok do tyłu, dzięki czemu trafiłam na łóżko, co poskutkowało moim upadkiem na nie, a następnie jakimś cudem wylądowaniem na ziemi. Nie, nie, nie, nie!!! To zły sen po prostu! 
          - Nju?! - a jednak nie. Witajcie w rzeczywistości. Podniosłam obolały łeb. Jedyne co mi pozostało to jej otworzyć... 
         Zarzuciłam cieplutki plusz na łoże. 
         - Nju, nju, nju nju! - pisnęła kiedy tylko wleciała do mojego pokoju. Rzuciła się na mnie jak głodny zwierz. Zasłoniłam się ręką przed jej tulaskiem. Przez dobrą chwilę patrzyła rękę, ocknęła się dopiero gdy ją zabrałam. 
         - Draga, musimy porozmawiać... 
     







   

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

3.Tam gdzie nie znajdzie nas nikt...

35. END