24. Rzeczywistość
            Dwie dziewczyny stoją na przeciwko siebie. Jedna piękna blondynka o niebieskich oczach, druga odwrotność - ciemne brązowe oczy oraz włosy. Na ramionach ich partnerki, które jak one, siedzą w zupełnej ciszy. Całej tej sytuacji przygląda się niska rudowłosa oraz wysoki mężczyzna. Wreszcie po długotrwałej ciszy postanowiłam zabrać głos. 
          - Idziemy z wami i koniec. - powiedziałam bez emocji, żeby nadać koniec tej małej sprzeczki. Cisza. Sprawdziła mnie wzrokiem, jak moja matka kiedy wybierałam się na wycieczkę szkolną. 
          - Chcecie iść na pewną śmierć? - zacisnęłam pięści. Wcale nie mam zamiaru tam umierać do chuja! Ale z drugiej... jaki debil porywa się na coś takiego?
         Nasi "wrogowie" będą za jakąś godzinę, aby nam kulturalnie wpierdolić, Sara i Anastazja nie dają znaku życia, wszyscy przygotowują się do wielkiego starcia, są na sto procent gotowi a my? Selezianka z nikłym pojęciem o walkach bakuganów plus jej partnerka, która z nerwów tyka jak bomba. Połączenie idealne nie sądzicie? 
         - Uważam. - zaczął Sun. - Iż powinniście zostać tutaj i obserwować sytuację w bazie. - szybko Lilia zmiotła go wzrokiem. Jak można zakochać się w takiej kobiecie? Nie żebym coś miała do niej, ale... moim zdaniem Sun bardziej potrzebuje kobiety szalonej, rozrywkowej, a Lilianna jest jakby to ująć ładnie... leniwa do tych czynności. 
         - Ale według procedur one powinny być na statku razem z Lilią i Ariel. - uśmiechnęła się rudowłosa do blondynki. Po czym wzrok rzuciła w naszą stronę. - Obiecują, że będą grzecznie czekać na statku i tyle. Dla mnie sprawa rozwiązana. - rozłożyła ręce. Z całej naszej ósemki jedynie Klara nie stertowała się tak bardzo bitwą. Zawsze wydaję się taka wyluzowana, śmieszna, lecz co będzie gdy serio stanie do bitwy? Tego nie wiem, nigdy jej nie widziałam w walce. Oprócz Lilii oraz Ariel nikogo więcej nie widziałam. No jeszcze Sarę z Anastazją z tamtymi gośćmi... Ale to bardziej wyglądało mi na złapać i uciec niż na jakąkolwiek walkę. 
         - Jakie procedury? - zmarszczyłam brwi. Wzrokiem prosiłam o wyjaśnienie. 
         - Wiesz... żeby nikt nic nie podejrzewał, że coś kombinujemy, zrobiłam z was... Jakby to ująć... Swoje osobiste asystentki. - założyła ręce na piersi. - Chyba nie myślałaś, że będziecie tu niezauważona paradowały po bazie, nie? 
         Proszę państwa teraz niespodzianka - w ogóle o tym nie myślałam.Teraz w duchu była wdzięczna babom, że o tym pomyślały. Zero podejrzeń, zero problemów. Proste? Proste. 
         Spojrzałam się na bakugana. Ta mizernie kiwnęła głową, a ja zaraz po niej. Co nam innego pozostało zrobić? Sześć na dwie, przebicie kolosalne. Jebana polityka. Czemu chodź raz nie może być po naszej stronie? 

~~~

        Znowu z nerwów ruszam nogą. Od moich kółeczek już dawno powinna się zrobić dziura na podłodze. Wzrokiem znów powędrowałam do Dragi, która też robiła kółeczka nóżką. Tylko, że na moim ramieniu. Po mimo faktu, iż jesteśmy innymi istotami, naturę mamy podobną. Bardzo. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy tak robiła wyglądała uroczo. Takie zamyślone małe dziecko. Ciekawe ile Draga ma lat. Bakugany w ogóle obchodzą urodziny? 
        Kolejny wybuch. Podskoczyłam razem z bakuganem Darkusa. Wciąż nie mogłyśmy zakodować w umysłach, że nie powinniśmy zwracać na nie za bardzo uwagi. Byłyśmy od walki kilkanaście kilometrów w górze. Jedynie widzieliśmy ją na wielkim ekranie w kokpicie. Nasza szóstka przyjaciół walczyła dzielnie jak wilki. A my? Siedzimy sobie na fotelu kapitana i co chwila oglądamy rezultaty bitwy. Aktualnie ciężko było stwierdzić, kto wygrywa. Raz my bardziej napieraliśmy, raz oni byli nad nami.  
      Najbardziej zżerał nas fakt braku Sary oraz Anastazji. Mieliśmy wielką nadzieję, że na polu dadzą znak życia, lecz kicha. Nie widu, nie słychu. Może znów do nich zadzwonić? Nie... To nic nam nie daje. Musimy wierzyć, że wszystko potoczy się po naszej myśli.
      Nie uwierzyli im. Czułam to w kościach, lecz nie chciałam bardziej swoimi głupimi domysłami denerwować reszty. 
      - Nju... - mruknęła Draga. Wyczułam lekki smutek w jej głosie. Bakugan wleciał przed mój nos. - Nju nju nju!
      - Nie możemy wyjść... Musimy tu zostać, nie róbmy im więcej problemów. - odparłam, ale w duchu też marzyłam o wyjściu z tego pomieszczenia. Sumienie jednak mnie zatrzymywało. Obiecaliśmy nie ruszać się z tego miejsca chociażby na krok. Jeśli będą potrzebowali naszej pomocy stąd a nas nie będzie?
      - Nju nju nju nju nju nju! - patrzyliśmy się na siebie przez chwilę. Odwróciła się do mnie tyłem. - Nju nju nju!
      - Widzę twoją determinację, lecz pomyśl... Co nam to da? - podniosłam lekko głos. - Jeśli wystartujemy...
      - Nju nju nju nju!!!
      - Te swoje wrzaski nie powiem gdzie sobie wsadź! - wstałam na równe nogi. Draga lekko podskoczyła. - Widzę, że się martwisz! Uwierz, ja też! Jestem zmęczona, wściekła i załamana, ale nie musisz się na mnie wyżywać!
      - Nju nju nju nju!
      - Jeśli tak Ci zależy na robieniu rabanu to idź sobie sama! Bezemnie! Ja zostaje tutaj! - wrzasnęłam na cały kokpit. Echo szybko rozniosło się po nim. W tym momencie było już mi to obojętne co Draga pocznie. Z powrotem wtuliłam się w fotel.
      Bakugan Darkusa jeszcze coś mruknął pod nosem, ale nie usłyszałam, wyleciał z pomieszczenia. Świetnie... Jeszcze tego nam brakowało. Ja kontra Draga. Co w nią wstąpiło?! Myślałam, że chociaż trochę się pohamuje, ale nie! Wielki Bakugan się znalazł od siedmiu boleści! Zawsze odwalała jakieś cyrki czy to na Selen, czy tu, lecz to przerosło mnie doszczętnie. Tak bardzo chciałam, żeby ta cała sytuacja była tylko złym snem. Spojrzałam się na ekran. Draga wleciała na pole bitwy, cudownie. Lilia z Ariel nas zabiją...
      Co ją opętało do reszty?! Nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać, ale bynajmniej teraz... chętnie bym ją udusiła.
       - Pierwsza. - podskoczyłam. Wróciłam wzrokiem do monitora, czy to był ktoś z zewnątrz. Przyjrzałam się dokładnie osobom, które co chwila znajdowały się w innym miejscu. To na pewno nie ktoś stamtąd.
       - Co jest do cholery... - pomasowałam głowę ręką. Jeśli serio dostanę jeszcze jakiś halucynacji to możecie mnie wysłać do psychiatryka.
      - Pierwsza. - jak małe dziecko spojrzałam się za siebie. Po plecach spłynął mi zimny pot. Kobieta śnieg. Tak bym ją nazwała. Miała piękną białą sukienkę, typową na ślub. Długie, koronkowe rękawy sięgające do samiuśkich końców palców u rąk. Szare, długie włosy opadające do końca pleców, a długa równa grzywka zasłaniała pół twarzy. Chyba muszę zacząć lepiej spać.
       Nagle prawą rękę wysunęła w moją stronę.
       - Pierwsza. - zrobiła krok do przodu, a ze strachu obsunęłam się z siedzenia. Jak kłoda runęłam na podłogę. Szybko z niej wstałam.
       Postać zniknęła, jak i moje poczucie bezpieczeństwa. Co to w ogóle było?! Dla pewności podeszłam do miejsca, gdzie jeszcze postać stała. Ani śladu. Zamyśliłam się - skoro jest tu tyle alarmów, tarcz i innej wszelakiej technologi bezpieczeństwa, jak ona się tu dostała. Może dziewczyny się pomyliły i wcale statek nie jest w stu procentach bezpieczny, a jeśli...



Jak to jest nagle, poczuć nic? 
       

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

3.Tam gdzie nie znajdzie nas nikt...

35. END