7. Godzina Zero

Moja mama należy do kobiet o silnym charakterze. Jej kasztanowe włosy do ramion dodawały jej powagi. Na szczęście nie postarzały jej a wydawała się kilka lat młodsza. Jako biznes-women swojego pokolenia nigdy nie dawała sobą pomiatać. To co chciała, to miała w późniejszym czasie. Gdy okazało się, że jest w ciąży mama mojego taty (czyli moja babcia) cały czas martwiła się, jak takie bezduszne coś wychowa jej wnuczkę. Może nie dawała mi tyle ciepła oraz miłości co powinna, lecz dzięki niej umiałam patrzeć realistycznie na wiele aspektów.

Humorem i tym ciepłem w naszym domu jest tata, który ma u mnie tytuł największego optymisty. To on potrafi w kilka sekund rozbawić całe towarzystwo. Zawsze znajdywał czas dla swojej córeczki aby pobawić się z nią lalkami. Złoty człowiek.

- Na pewno będziesz na siebie uważać? - uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy tylko zaczęła swoją typową gadkę. Na chwile oderwała wzrok z jezdni. - Napisz, jak dojedziecie do tego domku rodziców Sary, ale nie wieczorem! Postaraj się trochę wcześniej!

Oczywiście, że nie powiedziałam prawdy. Żadna z nas nie powiadomiła rodziców o prawdziwym planie. Ani moja, ani matka sióstr nie pozwoliłaby nam wylecieć na takie szaleństwo. Musiałam mieć oczy do około głowy żeby Draga nie spotkała się z rodzicami przed wylotem. Wtedy byłby prawdziwy koniec. Nie mogłam ich w to mieszać. Od razu spanikowaliby, szukając ratunku w innych siłach. Na razie chciałam zaufać Sarze i Anas. Jeżeli one zawiodą - będę musiała łagodnie przekazać to rodzicom. Bardzo chciałam tego uniknąć.

Nie lubię im kłamać, ale w tej sytuacji musiałyśmy wymyśleć wspólną wersję zdarzeń aby nic ewentualnie się nie wydało. To Sara zaprosiła nas nagle do swojego domku koło jeziora na kilka nocy. Miała jechać z innymi znajomymi, ale w ostatniej chwili się wycofali. Stwierdziła, że zaprosi nas. My miałyśmy o drugiej być u niej pod domem a potem pojechać razem z jej starszą od nas przyjaciółką, która miała prawo jazdy. Czemu o tej porze? Nad domek jedzie się dobre sześć godzin, a że samochód nie ma klimy byśmy się zagotowały od razu. Plan idealny, prawda?

- Będę grzeczna mamo

- Żadnego alkoholu i innych złych substancji

- Oczywiście, rano kupimy zapas soków i innych dobrych substancji

Zaśmiałyśmy się we dwie, chodź bardziej moja rodzicielka prychnęła coś na wzór śmiechu. Brzmiało to komicznie, bo ja znałam prawdziwą prawdę. Na pewno nie będzie żadnych złych substancji. Nie będzie na to czasu.

Samochód stanął koło budynku, przed którym stałam kilka godzin temu. Od razu wysiadłam, lecąc do bagażnika po swoją walizkę.

- Jeżeli będą jakieś problemy albo wrócicie później pisz od razu, a nie potem

- Mam nadzieję, że ich nie będzie - wsadziłam głowę do samochodu. - Dziękuję bardzo bardzo bardzo! Całuje was, miłych snów! Napisze, jak złapie tam zasięg

- Będę czekać do dwudziestej, jak nie znajdziesz zasięgu to osobiście ja ci go znajdę

- Wyrobię się, mamo!

Samochód zawrócił i zniknął za horyzontem lekkiej mgły. Jeszcze na moment obserwowałam świecące się tylnie lampy a potem biegiem ruszyłam do drzwi. Zapukałam kulturalnie trzy razy, czekając na właścicielki. Po kilku sekundach Sara wystawiła nos zza drzwi. Włosy zostawiła rozpuszczone. Lekkie fale opadały na białą bluzkę a żółta spódniczka do kolan dodawała jej uroku.

- Wchodź, wchodź! - machnęła ręką w stronę pomieszczeń. - Dziewczyny pisały, że zaraz będą też!

Pociągnęłam walizkę, kierując się do kuchni, gdzie byłam dosłownie wczoraj. Jakie to dziwne uczucie. Z ulgą postawiłam ją koło ściany. Boginie, jaka ona jest ciężka! Mam nadzieję, że czystych rzeczy starczy na taką podróż. Trzeba będzie się dowiedzieć, czy Sara ma w swoim statku na wypadek jakieś urządzenie do prania ubrań.

- Jak ja dawno nie byłam na Vestalii! - piszczała na okrągło. Do kuchni przyciągnęła swoje dwie duże pomarańczowe walizki. Było widać, że są napchane, bo ledwie je przywlekła.

- Byłyśmy ostatnio na Zlocie Naukowców - Anastazja wskoczyła na jej lewe ramię. Dziewczyna spojrzała się na nią. - Wtedy, co pokłóciłaś się z tym... Jak on miał na imię?

- Chyba Keith. E tam, nie ważne - machnęła ręką. Wzrok rzuciła na mnie. - Twoja mama o nic nie pytała?

- Na szczęście nie - Draga wystawiła "nos" z górnej kieszeni bluzy. Ku mojemu spokojowi nic innego nie robiła. Na razie. - Muszę do niej napisać, bo tak nie da nam żyć

- Zasięg będzie tylko pamiętać o napisaniu

Ulżyło mi. Potrzebowałam takiej informacji.

Dzwonek zasygnalizował o kolejnych gościach. Heart rzuciła się w stronę drzwi wyjściowych. Po kilku sekundach dobiegł mnie szczęśliwy pisk euforii. Jinx wkroczyła dumnie do kuchni, wypinając piersi. Zielona bluza była lekko za duża. Spodenki jensowe leżały za to idealnie. Podobny ubiór miała jej starsza siostra z wyjątkiem niebieskiej bluzy.

- Jak lecimy, towarzyszki? - oparła dłonie o swoje biodra. W zamierzeniu miała wyglądać, jak super bohaterka, ale wyszło jej bardziej takowa podróbka. Chyba powodem był niski wzrost i głupkowata mina.

- Pojedziemy moim samochodem do ukrytego statku, schowam auto i polecimy. Prosta sprawa

- To nie masz go gdzieś tu? - uniosłam brew do góry. Dziewczyny też zrobiły zdziwione miny.

- Nie dałoby się go ukryć, więc jest oddalony od wioski, ale spokojnie mam samochód, którym odjedziemy raz dwa! - klasnęła w dłonie. - Bierzcie bagaże i lećcie za dom. Ja polecę otworzyć bramę

Dla naszego bezpieczeństwa koło kierowcy usiadła Jinx, ja za nią, a koło drugiego okna Minx. Draga, od samego początku podróży, miała jakieś wątki, lecz po czasie schowała się głęboko w kieszeń. Przynajmniej nie musiałam się martwić o jej opcjonalny nagły atak.

- Jesteśmy niedaleko, jeszcze dziesięć minut i dojedziemy na działkę - Sara zgrabnie skręciła w prawo.

- Skąd masz prawo jazdy? - najniższa spojrzała się na wyświetlacz prędkości. - Przecież jesteśmy jeszcze za młode na egzaminy

- J-Jeżdżę na Vestaliańskim dokumencie - zarumieniła się lekko. Chyba nie spodziewała się takiego pytania. - Dobrze, że nie ma tu waszej policji, bo mogłoby być nie ciekawie

- Więc macie tam takie cuda?! - wyszczerzyłyśmy oczy ze zdumienia.

- Nasze nie jadą, ale lecą po ziemi - uśmiechnęła się radośnie. - Są też bardziej ekologiczne. Jednak ta wersja wozu została wyprodukowana aby jeździć i latać po drogach. Fakt, że to wersja na planetę Vestalię oraz Ziemię, ale na Selenie sprawdza się równie doskonale

Najstarsza powoli zwalniała, wrzucając kierunkowskaz. Kluczykami otworzyła czarną bramę, która zniknęła zza kamiennym murkiem. Wjechała na piaskową drogę. W gęstwinie drzew i krzewów stały trzy garaże oraz mały drewniany domek letniskowy z tarasem. Kołu budynków stały doniczki z różnymi posadzonymi kwiatuszkami.

Sara powtórnie sięgnęła po kluczyki, wciskając jeden z przycisków. Zgasiła światło gdy tylko stanęła przed drzwiami jednego z garaży. Automatyczna lampka na ruch oświetliła kawałek terenu. Dzięki temu mogłyśmy wyciągnąć z bagażnika swoje bagaże.

- Więc gdzie jest statek?

- W tym ostatnim - wskazała palcem na budynek najbliżej domku. Podniosła kluczki wyżej aby złapać zasięg. - Uwaga, robi piorunujące wrażanie!

Przytaknęłam głową i ruszyła do wejścia statku kosmicznego. Drzwi statku (które też były schodami) prowadziły do niedużego pomieszczenia. Z prawej strony była kajuta kapitańska. Z lewej stały dwa łóżka piętrowa a przy każdym mała półeczka. Między miejscem do spania były kolejne drzwi. Za nimi kryła się skromna łazienka z prysznicem. 

- Ja chcę na górze spać!

- Chyba śnisz! Śpisz na dole, bo znając życie znowu spierdolisz się szybciej niż mrugniemy

Prychnęłam z Sarą śmiechem. Jinx pędem poleciała na drabinkę a z tyłu z nią Minx, która w ostatnim momencie złapała ją za koszulkę. Całe pomieszczenie wypełniły wrzaski oraz przekleństwa, które wydawały się nie mieć końca. Przygoda skończyła się na krótkich negocjacjach, że Minx miała spać nade mną odwrócona dupą do drugiego łóżka a Sara obiecała, jakby co, łapać Jinx.

Szybko przyszło, łatwo poszło. To na prawdę zadziwiające.

Mam nadzieję, że wszystko będzie tak szybko szło.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

3.Tam gdzie nie znajdzie nas nikt...

35. END